Aktualności

20.12.2017

LEAFa 10000 kilometrów

Mojemu afrykańskiemu LEAFowi stuknęło 10000 km...


IMG_6059.jpg

Mojemu afrykańskiemu LEAFowi stuknęło 10000 km. Maszyna działa bez zarzutu, bateria trzyma i nie ma śladów jej degradacji. W sumie samochód ładowałem 39 razy szybką ładowarką DC (prąd stały) i znacznie częściej wolnymi ładowarkami AC, lub bezpośrednio z gniazdka domowego albo gniazda siłowego. Często ładowałem od zera do pełna, co podobnie jak ładowanie baterii szybkimi ładowarkami DC nie sprzyja jej żywotności. Tym bardziej cieszę się, że bateria w moim LEAFie jest ciągle jak nowa :)

 
Ostatnie 10000 km przede wszystkim sprawiły, że lepiej poznałem samochód, wiem czego mogę się po nim spodziewać na trasie, pozwoliły nabrać pewności,  nauczyć się jak jechać, aby dojechać do celu, czyli miejsca gdzie będę mógł maszynę naładować. Właśnie sposób podróżowania, prowadzenia samochodu do celu będzie kwintesencją mej przyszłorocznej podróży przez Afrykę - jechać tak, aby dojechać :) 

 
Przez ostatnie miesiące zużywałem średnio 12,5 kWh energii na 100 km, co wydaje się być niezłym rezultatem. Najlepsze wyniki uzyskiwałem podczas sierpniowych testów na wschodzie Polski. Uczyłem się na różnych nawierzchniach i drogach jak najbardziej ekonomicznej jazdy. Średnio podczas 2500 kilometrów testu zużycie energii wyniosło 11,1 kWh na 100 km. 

 
Po kilku miesiącach obcowania z LEAFem - samochód mnie oczarował i niechętnie przesiadam się z powrotem do spalinówki. Nie mam tu oczywiście na myśli mojego ulubionego Malucha :) Myślę o współczesnym samochodzie spalinowym, który z perspektywy jazdy elektrykiem wydaje mi się technologicznie przestarzałym klasykiem. 

W mieście i na krótszych trasach - elektryk nie ma sobie równych. Na dalszych trasach jazda staje się wyzwaniem, głównie za sprawą braku infrastruktury szybkich ładowarek i jak na razie mniejszego zasięgu samochodu w porównaniu do klasycznej spalinówki (chyba, że kogoś stać na teslę, mnie niestety nie). Mój LEAF książkowo ma zasięg do 250 km, realnie do 200 km. Ładowarki na szczęście powstają, między innymi dzięki firmie GreenWay, która planuje postawić ich 200 w całym kraju. Ogromnie to pomoże w planowaniu dalszych podróży, ale na razie jest jeszcze kroplą w morzu potrzeb w porównaniu z rozwojem infrastruktury ładowarek za zachodnią granicą. Zasięgi samochodów też na szczęście rosną. Nowym LEAFem, który będzie dostępny w przyszłym roku, myślę, że ze spokojem na jednym ładowaniu dotarłbym z Poznania do Warszawy. Co zamierzam przetestować po powrocie z Afryki (jeżeli oczywiście Nissan Polska udostępni mi samochód na taki test :)). 

 
Moim afrykańskim LEAFem już nie raz byłem w Warszawie i wielu innych miastach. Nie dawno choćby w Toruniu, trasa 176 km w jedną stronę na jednym ładowaniu. Warszawę odwiedzam jednak najczęściej. Trasa jest wyzwaniem biorąc pod uwagę, że zasięg samochodu na autostradzie jest mniejszy niż zasięgi osiągane jeżdżąc w okolicy domu. Jadąc do Warszawy muszę pokonać 200 km do szybkiej ładowarki DC w Aleksandrowie Łódzkim. Jestem w stanie to zrobić, jadąc nie szybciej niż 90 km/h. W Aleksandrowie ładuję samochód przez 45 min i dalej już bez problemu docieram do centrum Warszawy, mając jeszcze spory zasięg w zapasie. Co ciekawe powrotna droga ze stolicy jest znacznie trudniejsza. Wiąże się to z ukształtowaniem terenu. Większa część trasy biegnie pod górę, wzniesienia są małe, ale nieraz długie, co znacząco wpływa na obniżenie zasięgu. Wracając do Aleksandrowa Łódzkiego, czyli około 150 km (zależy z którego miejsca Warszawy wyjeżdżam), do ładowarki docieram w momencie gdy włącza się rezerwa ( jakieś 30 km zasięgu). Dalej jest trudniej. Raz tylko udało mi się jadąc wolno i przy sprzyjającej aurze dotrzeć do Poznania na jednym ładowaniu, w każdej innej sytuacji musiałem zatrzymać się na MOPie i ładować samochód przynajmniej przez godzinę z gniazda siłowego. Takie gniazdo znalazłem na szczęście na stacji LOTOS w Policach Mostowych, gdzie wyjątkowo uprzejma obsługa udostępnia mi je na czas picia kawy i zjedzenia kolacji :) Gdyby na trasie nie było gniazda siłowego, mógłbym ładować samochód ze zwykłego gniazdka, ale wówczas trwałoby to przynajmniej dwie godziny. Wracając z Warszawy do Poznania zużywam średnio 14,6 kWh na 100 km, czyli 2 kWh więcej niż jadąc do Warszawy. Szukając miejsc do ładowania nawet poza oficjalną infrastrukturą ładowarek bardzo pomagają aplikacje na telefon. Używam dwóch - PlugShare i ChargedMap. Polecam. 

 
Podczas jednej z ostatnich wizyt w Warszawie wpadłem w korek. Był piątek, do tego „czarny piątek”, więc korek był gigantyczny. Stoję, ruszam, znowu stoję, pokonuję kilometr w 30 min - makabra. Co najgorsze stoję w straszliwym smrodzie unoszących się w powietrzu spalin. Docieram do galerii Mokotów, ładuję z szybkiej ładowarki ustawionej na galeryjnym parkingu. Przeraźliwy smród gryzie w gardle, parkingowe wentylatory nie dają rady. Kierowcy BMW, mercedesów i rzeszy innych pojazdów próbują znaleźć miejsce do zaparkowania, lub po prostu żółwim tempem z parkingu się wydostać. Otaczające mnie piękne z wyglądu maszyny - jeszcze bardziej stają się w moich oczach zacofanym technologicznie produktem XX wieku. Pomimo dwa razy dłuższej jazdy do Warszawy, fakt, że nie truję wygrywa.